“Ale Meksyk...” - Stefania z UŁ mówi, jak żyje się w Toluce

Stefania Zielińska to studentka czwartego roku zarządzania na Wydziale Zarządzania UŁ. Właśnie wróciła ze swojej podróży po Meksyku, którą realizowała w ramach Porozumienia Ramowego z uczelnią Universidad Autónoma del Estado de México w Toluca. To nie pierwsza pierwsza tak egzotyczna podróż w jej życiu. Wcześniej uczestniczyła już w wymianach studenckich w ramach programu Erasmus+. Stefania dzieli się z nami swoimi wrażeniami dotyczącymi wyprawy do Ameryki Łacińskiej.

Przez żołądek do serca

Toluca jest największym miastem Stanu Meksyk, oddalona 60km od stolicy Mexico City. To tam spędziłam ostatnie 5 miesięcy. Trudno jest zawrzeć w słowach ogrom nauki i doświadczeń, które zdobywa się na wymianie międzynarodowej. Człowiek nabiera nowej perspektywy i zaczyna dostrzegać nie tylko piękno innych kultur, ale również wyjątkowość swojego pochodzenia. Dzięki wcześniejszemu Erasmusowi w Hiszpanii miałam już dwóch znajomych w Toluce, którzy z meksykańską serdecznością wprowadzili mnie w świat, dodali rad, jak się poruszać w tamtejszej rzeczywistości i towarzyszyli mi aż do końca wymiany. To była moja pierwsza styczność z niesamowicie ciepłą i gościnną kulturą Meksyku. Już w pierwszych dniach pobytu grupy studentów podchodziły do mnie na kampusie, by porozmawiać i częstować typowymi ostro-słodkimi słodyczami. Jedzenie jest ważną częścią kultury meksykańskiej. Wielu znajomych dopytywało się w ciągu mojego pobytu, czego już próbowałam a czego nie i zapraszali mnie na te smakołyki, których nie znałam, zawsze z dodatkiem chili lub tamarindo. Dodatkowo, wielu Meksykanów nie wyobraża sobie życia za granicą właśnie przez unikatowe potrawy, które mogą skosztować tylko na rodzimej ziemi.

Viva Polonia!

W pewnym momencie miałam wrażenie, że prawie cały personel wydziału mnie kojarzy, bo wiele osób, które pierwszy raz widziałam na oczy, pytało, jak się miewam. Okazało się, że znają mnie „do końca nie wiadomo skąd”. Czułam się w związku z tym bardzo zaopiekowana – wielu pracowników uniwersyteckich dbało, bym czuła się dobrze, a gdy tylko się ściemniało, moi wykładowcy lub znajomi z grupy odwozili mnie do domu, bo nie chcieli pozwolić żebym wracała sama (nawet taksówką). 

Już po kilku dniach panowie strażnicy kampusu znali mnie z widzenia i gdy tylko rano przychodziłam na lekcje, witali mnie z radosnym „Viva Polonia!” (niech żyje Polska). Nauczyciele i studenci zapraszali mnie na swoje lekcje, bym podzieliła się moimi doświadczeniami z wymian i międzykulturowymi współpracami. 

Panuje wszechobecne przeświadczenie, że w Meksyku nie przestrzega się zasad dość rygorystycznie („ale Meksyk…”), więc zaskoczeniem było dla mnie, że w lutym wszędzie, a już szczególnie na uniwersytecie, wszyscy skrupulatnie przestrzegali covidowych restrykcji. Covid w czasie, w której przyjechałam, był brany wyjątkowo na poważnie. Według danych, w tamtym czasie, Meksyk miał trzykrotnie mniej zakażeń, niż Polska.

Ze wszystkich latynoskich krajów mam wrażenie, że to z Meksykanami mamy najwięcej wspólnego – wiele nas łączy, a na dodatek nadal wspominają oni Jana Pawła II i to, że był pierwszym papieżem, który odwiedził ich kraj. 

Czy Meksyk jest bezpieczny?

Mimo całkiem wielu zaskakujących podobieństw między Polską, a Meksykiem i dużej wiedzy o Latynoameryce, szok kulturowy i tak nastąpił. Nie zadziało się to od razu, lecz z każdym tygodniem zagłębiania się w tamtejsze życie. Trzy najpoważniejsze wyzwania ludzi mieszkających tam, które mnie poruszyły to: bezpieczeństwo, problem z wodą oraz trzęsienia ziemi. Z tego ostatniego naprawdę miałam tylko namiastkę – poczułam jedno szarpnięcie, z samego rana, zaraz po przebudzeniu. Moja współlokatorka zatrważającym tonem mnie zawołała, a ja w pół sekundy, w piżamie, byłam już przy wyjściu.  Znalazłyśmy się na dworze wraz z innymi sąsiadami i po krótkiej chwili wróciłyśmy, bo nie zanosiło się na nic niebezpiecznego. Ale zdarza się o wiele gorzej – wszyscy wspominają tragiczne trzęsienie ziemi z 2017 roku, w którym zginęło łącznie 369 osób, w tym uczniowie w czasie ewakuacji. Już mała próbka wywarła na mnie wielkie wrażenie.

Co do bezpieczeństwa to Meksyk nie ma dobrej sławy. Zależy to jednak ściśle od stanu: są stany i miasta z europejskim poziomem bezpieczeństwa, są stany opanowane przez narcos, czyli klany związane z przemytem i sprzedażą narkotyków oraz są stany, których największym problemem są feminicidios, czyli morderstwa kobiet z uwagi na sam fakt bycia kobietą. Bardzo mnie poruszyło, że w moim regionie tworzyły się dosłownie bańki ochronne, w których żyli i działali ludzie. Taka bańska to sprawdzone miejsca: dom, praca, szkoła, kilka sklepów i restauracji, domy przyjaciół. Dwudziestolatki, mimo swoich możliwości, nigdy nie podróżują same, nawet uberem w swoim mieście (taksówki w tamtym regionie są o wiele mniej zaufane). Ogólnie wyznaje się zasadę – jeśli idziesz z zaufanymi osobami, to raczej nic się nie stanie. Nawet profesorowie wysyłają między sobą smsy, że już dotarli po pracy do domu.

Woda na wagę złota

W Europie i Unii eko-dialog nie ustaje i staramy się być coraz bardziej przyjaźni środowisku jako społeczność. W Meksyku problem suszy jest bardzo realny i poważny. W niektórych dzielnicach co jakiś czas kończy się woda i po prostu – NIE MA WODY W KRANIE. Podobno w Mexico City ten problem jest już od wielu lat, w Toluce pojawił się niedawno. Są też miasta, jak na północy Monterrey, które jest po prostu suche. Cała woda jest tam sprywatyzowana, a ludzie są przyzwyczajeni, że woda kończy się na kilka dni (dopóki nie domówi się cysterny do budynku, by ją uzupełnić). Gdy studenci na moich prezentacjach pytali, czy przeprowadziłabym się kiedyś na dłużej do Meksyku, odpowiadałam, że to możliwe, ale tylko do miasta z wodą. Byli zaskoczeni i jeden nawet skomentował, że to cenna uwaga, bo ani on, ani jego znajomi, przy wyborze miasta by szukać pracy, nie rozważali tego czynnika. Zauważyłam też, że  wiele osób jest świadomych problemu, ale jak dotąd mało się działa w tym temacie – by odzyskiwać, oczyszczać lub po prostu nie marnować wody.

Kraj o stu twarzach

Meksyk to świat, gdzie dominuje wspaniała muzyka, niesamowite kolory, piękna natura, serdeczni, uśmiechnięci ludzie, ale stoi też przed wieloma poważnymi wyzwaniami. Ten bogaty historycznie i kulturowo kraj zachwyca i fascynuje. Mimo wielu rzeczy odbierających tamtejszym ludziom spokój, oni żyją z uśmiechem na ustach, niemal wielbiąc swój kraj i starając się zawsze widzieć dobrą stronę sytuacji. Mimo, że jest to ogromne państwo, z wielkimi metropoliami i możliwościami, Europa wciąż jawi się im jako pierwszy świat, do którego wstęp mają tylko nieliczni. Po takim doświadczeniu, rośnie w człowieku poczucie dumy i radości z bycia Polką i Europejką. 

Materiał: Stefania Zielińska

Redakcja: Natalia Naworska, Centrum Promocji UŁ

Zdjęcia z archiwum prywatnego Stefanii Zielińskiej.